Co słychać, co czytać?
Nie mam Wena, co może być częściowo powiązane z tym, że jestem przeziębiona. Nie lubię być przeziębiona. Na szczęście mój Współlokator, człowiek-bohater, mężnie poszedł dzisiaj do sklepu i do apteki (mężnie, bo sam jest przeziębiony, więc w moim zakatarzonym rozumieniu świata to jakby ryzykował życiem) – dzięki niemu mam febrisan i czosnek.
Faszeruję się teraz nimi i miodem. Wyzdrowieję. Muszę wyzdrowieć.
Oprócz tego czytam sobie na zmianę powieści i książki rozwojowe. W rolach powieści występują kolejne tomy cyklu „Dzieci Ziemi” o Ayli, kromagniońskiej dziewczynce przygarniętej przez neandertalczyków. Bardzo ciekawie wypadają porównania pomiędzy dwiema kulturami oraz seks-pozytywny, na wskroś matriarchalny wątek Daru Rozkoszy, czyli przyjemności erotycznej płynącej od Matki Ziemi – obiektu kultu wszystkich kromagniończyków. Może napiszę o tym więcej w osobnym wpisie, szczególnie o aspektach, które ze współczesnej perspektywy mogą wydawać się kontrowersyjne (teraz nawet bardziej niż kiedy powstawał ten cykl).
W roli książek rozwojowych występują publikacje Kamili Rowińskiej, jednej z mówczyń Życia Bez Ograniczeń 2. Przeczytałam już „Kobietę niezależną” i przymierzam się do „Zasługujesz na sukces” oraz dostępnego w Legimi „Buduj swoje życie odpowiedzialnie i zuchwale„. Oprócz tego pracuję z „Dziennikiem Coachingowym„, którego współautorką jest Kamila Rowińska. Efekty? Jak dotąd opracowałam swój budżet na najbliższy rok, bazując na średnich miesięcznych zarobkach z ostatniego roku (jak dobrze, że w moim planerze notowałam wszystkie dochody!) i tegorocznych planach. Zastanowiłam się też szerzej nad swoim gabinetem psychologicznym i spisałam w formie mapy myśli, do czego się aktualnie nadaję i co mogłabym oferować swoim klientom. Małymi kroczkami do przodu!
(Recenzje przyjdą jak mój mózg zacznie działać normalnie. I jak napiszę zaległe recenzje. I w ogóle).
Oprócz Rowińskiej, w Krakowie upolowałam książkę profesora Lew-Starowicza i dwojga innych osób (Strusiński też jest moim wykładowcą, i to bardzo fajnym), „Normy i kontrowersje etyczne w seksuologii„. Bardzo na czasie. Teraz stoi na półce i kusi, nawet pomimo przeziębienia. Czemu za moich studenckich czasów nie było tylu fajnych książek…?
No ale teraz wracam na studia. Będzie wesoło. Właściwie już jest, bo żeby skutecznie powiadomić uczelnię, że chcę zostać ich studentką, musiałam tam pojechać trzy razy i poświęcić wiele godzin na czekanie w kolejkach. Już zapomniałam, jak to na studiach bywa… A studentką dalej nie jestem. Zawiłe to strasznie.
Ale będzie dobrze.
Byle tylko przeszło mi przeziębienie.