Jak osiągnąć sukces pomimo przeciwności Losu? 15 wskazówek na drogę
Czy otaczający Cię świat próbuje Ci udowodnić, że Twoje marzenia są złe, niedojrzałe i naiwne? Że życie jeszcze da Ci w kość i zmusi do obniżenia swoich oczekiwań? Że na pewno nie będziesz tym, kim pragniesz być? Że w Polsce, w 2016 roku, po prostu się tak nie da, szczególnie jeśli jesteś Tobą?
Też takie rzeczy mi wmawiano. Czasami bezpośrednio, poprzez wypowiedzi wprost, a częściej poprzez mądre publikacje, statystyki i przekaz płynący z kultury. I najczęściej – przez zrzędzenie innych. Tych, którzy pozwolili życiu odebrać własne marzenia.
Oraz oczywiście poprzez okoliczności życiowe.
Jak śnić o bogactwie, sławie i wspierającym otoczeniu bliskich, jeśli otacza Cię choroba, ubóstwo, przemoc i zaniedbanie? Jak, będąc głodnym, poranionym i samotnym, wierzyć, że na jednej z następnych stron księgi Losu zapisana jest odmiana sytuacji? Jak tu piąć się w górę, skoro raz po raz ktoś Cię strąca, podkłada nogę lub „przypadkiem” potrąca, tak że upadasz na dno? Jak prosić o pomoc, jeśli ktoś nie tylko jej chamsko odmawia, ale także życzy Ci zgnicia w samotności?
Szczerze mówiąc, nie wiem „jak”. Nie mam uniwersalnej odpowiedzi. Nigdy nie spłynęła na mnie Wielka Życiowa Mądrość.
Ale jest trochę takich małych mądrości, które gdzieś tam kiedyś zasłyszałam, wyczytałam lub odkryłam, i które na mnie działają.
-
Zapisywanie sobie dobrych rzeczy
Uwielbiam pisać, więc nic dziwnego, że na pierwszym miejscu znalazła się właśnie ta pozycja. Podłapałam ją parę lat temu z poradników samorozwojowych – co drugi kazał zapisywać przemyślenia, więc założyłam zeszyt, który z czasem trochę zmienił swoje przeznaczenie.
Ze złych rzeczy się wypisuję, wyrzucając z siebie negatywne emocje (potem raczej do tego nie wracam), a dobre – notuję na przyszłość. Mam zeszyt i pudełko, w których trzymam część z nich, ale też staram się ostatnio zapisywać w pamięci dobre momenty i ciepłe słowa. Kojarzę je z tym, co dobrze zapamiętuję, czyli z miejscami w przestrzeni. Pomaga mi też Pinterest z różnymi motywującymi cytatami. Kiedy potrzebuję, mam dokąd sięgnąć po źródło inspiracji.
-
Selekcja ludzi
Tak, jestem potworem, który cynicznie dzieli ludzi na grupy. Jest grupa ludzi, którzy mi jakoś pomagają: wprost lub poprzez swój sposób bycia, zbliżony do mojego wymarzonego – i z takimi lubię utrzymywać kontakt. Jest też grupa ludzi, którzy mnie ciągną w dół, przykładowo zrzędzeniem i przekonywaniem, że moje działania nie mają sensu – i z takimi staram się ograniczać kontakt. I wreszcie jest grupa ludzi, których skreśliłam. Na przykład za podłożenie mi świni. Mogę zrozumieć, ale nie zapomnę.
-
Stawianie sobie wysoko poprzeczki
Z upływem czasu, wskutek terapii i doświadczeń, nauczyłam się trochę urealniać swoje oczekiwania, ale nadal równam do najlepszych. Chcę się od nich uczyć, chcę być jak oni. Nie teraz, to za rok. Nie za rok, to za dziesięć lat. Ale chcę. Mam wyznaczone cele i dążę w ich kierunku, ciesząc się podróżą.
Niedługo zacznę realizować kolejny Wielki Cel. Zainspirowała mnie koleżanka, która właśnie to osiągnęła. Pomyślałam sobie, że jeśli ona mogła, to dlaczego ja miałabym nie móc? No i zobaczymy jak to będzie. Jedno jest pewne: nie dowiem się, póki nie spróbuję.
-
Chodzenie własnymi drogami
Czasami utarty szlak nie wiedzie mnie tam, gdzie powinien. Przekonałam się nie raz, że w tłoku nie jest wygodnie ani zdrowo, szczególnie jeśli ludzie się ze sobą ścigają, za to za tabliczką „Niebezpieczeństwo! Nie wchodzić! Grozi śmiercią!” kryje się mała i kręta ścieżka dla zuchwałych, którzy są skłonni zaryzykować i się umęczyć w zamian za różne niespodziewane doświadczenia.
Przykładowo, tradycyjny model związku nie jest dla mnie, ale poliamoria albo BDSM – oo, w tym się widzę, to mnie rozwija.
-
Wyjście poza etykietki
A więc dobra, żyję z ciężką, nieuleczalną chorobą, która często kończy się śmiercią i jest negatywnie postrzegana w otoczeniu. Fuck it! Catherine Zeta-Jones też z nią żyje, a ma Oscara! A Robin Williams wprawdzie umarł, ale kim był póki żył?! Virginia Woolf to też nie byle kto. I Van Gogh. To jest moje otoczenie. A jak ktoś ma z tym problem, to patrz punkt drugi.
Wszelakie etykietki bywają użyteczne, ale nie chcę im pozwalać, by wyznaczały kierunek mojemu życiu. To moja rola, nie ich.
-
Dbanie o zdrowie
Zaniedbywanie siebie w chorobie już przerobiłam i nie było fajnie. Szczerze mówiąc, cudem to przeżyłam. Dlatego teraz zdrowie jest priorytetem i podporządkowuję mu resztę życia. Przez to czasami zwalniam albo się cofam, ale za to jest stabilnie. A jak dbać o zdrowie? Nadal się tego uczę. W przyszłości pewnie napiszę o tym więcej – zwłaszcza o kluczowej dla mnie higienie psychicznej. Sprawdzaj kategorię Święty spokój.
-
Budowanie pewności siebie
Raz po raz, bo ta konstrukcja nie jest u mnie stabilna i czasami się sypie. Ale znam już wzór i całkiem nieźle odtwarzam tę budowlę z pamięci. A jak mam z tym problem, bo zestaw klocków uległ modyfikacji (coś doszło, coś wypadło), to zawsze pozostaje kolejny punkt, czyli…
-
Telefon do przyjaciela
Są rzeczy, które lepiej się robi z kimś niż samotnie. Na przykład wychodzenie z doła po rozstaniu albo przeżywanie kolejnej porażki. Mam grono bliskich, na których mogę liczyć w potrzebie. Co samo w sobie jest moim wielkim osiągnięciem, bo jako piętnastolatka byłam sama jak palec, pomijając rodzinę.
-
Unikanie malkontentów
Malkontenctwo jest zaraźliwe, bo malkontenci powtarzają (często bezmyślnie, za to tłumnie) mnóstwo sloganów, które zapadają w pamięć. Na przykład „w tym kraju nie ma perspektyw” albo „dla takich jak my nie ma innego rozwiązania”.
Kurczę, życie jest jak gra w karty. Jak ktoś nie umie i nie chce w nie grać, to będzie marudzić i przegrywać nawet z najlepszymi kartami, asem w rękawie i wisiorkiem z potężnych talizmanów. Tak więc pozostaje…
-
Wieczna nauka
Swoich mocnych i słabych stron, różnorodnych strategii działania, punktów widzenia, faktów. Czyli rozwój osobisty.
Czasami przytłacza mnie i zniechęca ogrom własnej niewiedzy, ale chętnie słucham, jak ktoś mi coś objaśnia, nawet jeśli nie wszystko mi pasuje i nie ze wszystkim się zgadzam. Dzięki temu jakoś sobie radzę, a poza tym jest ciekawie.
Gra bardziej ekscytuje, kiedy więcej umiesz i zaczynasz rozumieć, jak grają zawodowcy, już nie mówiąc o tym, że wszystko pomaga wyszlifować własny, unikalny styl.
-
Pamiętanie, że to minie
Kiedy jest źle, bardzo pomaga mi świadomość, że obecny kryzys jest przejściowy, że złe rzeczy już były, zdarzyły się i minęły, a wiele ran nie tylko się zagoiło, ale także zdążyłam już o nich zapomnieć. Mówię sobie, że dobra, jest ciężko, ale to nie pierwszy raz, złe rzeczy już mi się zdarzały i jakoś przeszły.
Podobnie dobrze robi mi świadomość, że obecny cudowny dzień to tylko jeden z wielu dni, a nie stan dany na wieczność – w ten sposób głębiej go przeżywam i słabiej odczuwam jego przemijanie. Dawniej po każdej euforii przychodził upadek w przepaść – nie ma? Jak to?! Znowu będzie źle! Teraz to po prostu taka kolej rzeczy.
Bipolary generalnie mają z tym problem, więc to coś, czego muszę się uczyć stale od nowa.
-
Czerpanie z własnych doświadczeń
Własne doświadczenia to niekończące się źródło wiedzy o sobie, inspiracji i strategii działania – co się sprawdziło, a co nie. Już nie wspominając o korzyściach z wyrobienia sobie w ten sposób własnego, unikalnego stylu życia (nie, nie do końca chodzi mi o lajfstajl).
Kiedy jesteś całkowicie Sobą, w kontakcie ze wszystkimi częściami Siebie jednocześnie, działasz znacznie bardziej efektywnie, niż kiedy jesteś chaotyczną, ledwie sfastrygowaną razem zbieraniną różnych kawałków Siebie, ludzi wokół (z ich poglądami i pomysłami na Ciebie) i reszty otaczającego Cię świata.
-
Cieszenie się małymi sukcesami
Bo te duże składają się z tych małych. Kiedy huśtałam się od wielkiego Niczego do Wielkich Sukcesów, raz po raz kopałam nogą konstrukcję zwaną Pewnością Siebie. Teraz zbieram małe sukcesiki w jakąś w miarę spójną całość. Która nawet jakoś wygląda.
Poza tym w ten sposób łatwiej jest zaczynać. Małymi kroczkami do wielkiego Celu…
-
Słuchanie dobrych rad
Zarejestrowałam wreszcie, że zdecydowana większość dobrych rad to nie Wielkie Mądrości, które są dla nas absolutną nowością. To proste prawdy, które słyszeliśmy tak często, że przeważnie puszczamy je mimo uszu.
Chcemy wiedzieć, jak zachować zdrowie? Po raz tysięczny słyszymy coś o porannym myciu zębów, noszeniu czapki i szalika zimą, założeniu gumki i badaniu piersi co miesiąc. Brr. A jednak sporo ludzi wiedzie ponadprzeciętnie udane życie nie dlatego, że są superwyjątkowi, tylko dlatego, że codziennie działają według całkiem prostych wskazówek. Staram się brać z nich przykład. Choć to trudne.
-
Wierność marzeniom
Stale tym samym, acz również dojrzewającym z wiekiem. To jak w małżeństwie – jesteś z osobą X na dobre i na złe, czyli także kiedy Wam się nie układa, i wciąż do niej wracasz. Mimo że czasami słyszysz, że to nie ma sensu, nie uda się Wam, po co się w to nadal angażujesz itd.
Od czasów nastoletnich wśród moich marzeń są: ciekawe życie, praca z ludźmi, pisanie i psychologia. Dawniej myślałam, że opublikuję wspaniałą powieść, coś w stylu XXI-wiecznej Lalki (i zgarnę literackiego Nobla), teraz jest dla mnie jasne, że moim przeznaczeniem jest publicystyka i rozpowszechnianie wiedzy. Długo też nie było dla mnie jasne, w jakiej dziedzinie psychologii się zakorzenić, ale z czasem wszystko nabrało sensu.
Nie będę pracować w biurze jako trybik, to jasne. Nawet nie patrzę w tym kierunku.
*
Ktoś, kto mnie nie zna, mógłby powiedzieć, że jeszcze się przekonam, że życie nie jest takie łatwe i że czasem trzeba coś poświęcić. I rzeczywiście, czasami za bycie mną muszę dużo zapłacić – jednak znacznie więcej kosztuje wleczenie się utartą ścieżką tylko dlatego, że to ją wybiera większość.
Wybór osobistej ścieżki to nie jest łatwa sprawa i na początku często człowiek błądzi. Utrzymanie się na niej, szczególnie z początku, gdy słyszy się pełno „dobrych rad” od zaganiaczy mainstreamu, bywa jeszcze gorsze. Jednak z czasem nabiera się doświadczenia i wszystkie wysiłki zaczynają się opłacać.
Tak więc… cóż mogę Ci powiedzieć na zakończenie?
Chyba tylko tyle: nie poddawaj się.